niedziela, 30 listopada 2014

DF - protesty

Dwie dziewczyny stanęły w Mieście Meksyk przy dużym przejściu dla pieszych. W rękach trzymały karton z napisem "jeśli chcesz pokoju w Meksyku podnieś rękę". Przekaz może banalny, wiadomo, że każdy chce pokoju we własnym kraju, jednak w kontekście wydarzeń w Meksyku nabierał nowej mocy. Nie wszyscy podjęli wyzwanie, ale większość podnosiła jedną lub dwie ręce. Niesamowicie było patrzeć, jak ogromne grupy z obu stron ulicy ruszały, a ludzie nagle zaczynali się do siebie uśmiechać lub nawet śmiać. Wymieniali spojrzenia, rozumieli się i przez chwilę, trochę przez przypadek, walczyli o wspólną sprawę. Tylko żołnierze stojący za dziewczynami wyglądali złowrogo, chociaż też znaleźli się tam chyba przez przypadek.

czwartek, 20 listopada 2014

Inne San Cristóbal

Spojrzenie na kolonialne miasto San Cristóbal de las Casas z zupełnie niekolonialnej perspektywy, czyli widoki z kolonii San Antonio del Monte.
 

wtorek, 18 listopada 2014

Kim

 
 - Dzień dobry, czy mogę zrobić zdjęcie pani psu?
- Tak, oczywiście
- Jak się nazywa?
- Kim, Kim popatrz na panią, pani ci robi zdjęcie.
- Co Kim nosi?
- Ma jeansy, podkoszulkę i sweterek.
- Ma więcej ubrań?
- Tak, ma dwie pary spodni, kilka podkoszulek i swetrów. Bordowy, wiśniowy, w kolorze kawy i niebieski. Sama mu dziergam.

czwartek, 13 listopada 2014

Nahá

 

Selva Lacandona

Na spacer po selwie, tak jak trzy lata temu, zabrał nas Bor el Mudo. Bor nie mówi i nie słyszy, ale stara się opowiedzieć bardzo dużo rzeczy. Graliśmy więc w nieustające kalambury, bez informacji zwrotnej i w oparciu o różne kody kulturowe. Mimo to myślę, że dużo udało nam się zrozumieć. Wiedzieliśmy czego nie należy dotykać, a które rośliny można jeść. W miejscach, gdzie ścieżka zarosła, Bor wycinał przejście maczetą. Chociaż wiem, że Bor świetnie zna dżunglę, momentami czułam się dziwnie nie mogąc ustalić, gdzie idziemy (wyprawy z Borem to jednak zawsze pewna niewiadoma), o której wrócimy, itp. No i nie dało się zadać nieśmiertelnego pytania "daleko jeszcze?". Ale i tak nastąpił pewien progres od poprzedniej wyprawy - tym razem Bor nie paradował w plastikowych klapkach. Niestety nie miał też eleganckiej garniturowej kamizelki, w której oprowadzał nas po okolicy trzy lata temu.