niedziela, 29 marca 2015

Książka w podróży

Akcja polskich blogerów podróżniczych "Książka w podróży" ma na celu promowanie polskiej literatury za granicą. Myślę jednak, że cel jest znacznie ważniejszy - chodzi o promowanie czytania w ogóle, bo z tym, niestety, w Polsce nie jest najlepiej.

Jeśli wkładamy ciężkie książki do niewielkiego plecaka, wieziemy je przez pół świata, przenosimy z samolotu do autobusu, z autobusu do tuk-tuka, z tuk-tuka do łodzi, chodzimy z nimi po dżungli, po plaży czy po fawelach, to dlatego, że warto. Dlatego, że książki są ważne i trzeba o tym przypominać, pisać, pokazywać. "Kapuściński non-fiction" pochłonęłam na Wyspach Zatokowych w Hondurasie, w książce "Sztuka politycznego morderstwa" Francisco Goldmana zaczytywałam się w Llanes na asturyjskim wybrzeżu Hiszpanii, w Meksyku znalazłam stare, zniszczone wydanie "Anny Kareniny" i uprosiłam właścicielkę hotelu, by mi je oddała. Zdarza mi się jechać przez pół świata z książką, do której nawet nie zajrzę, ale bywa też tak, że w desperacji jestem gotowa przeczytać cokolwiek. W Semuc Champey w Gwatemali z braku innych lektur dorwałam się do taniej sensacji i przebrnęłam przez śledztwo w sprawie seryjnego gwałciciela, a gdy chorowałam w Lizbonie przez dwa dni nie oderwałam się od "Miasta i psów", jedynej książki Mario Vargasa Llosy, która mnie nie zachwyciła.

Teraz długo się zastanawiałam, co zabrać w podróż do Rio i Paragwaju. Co ostatnio zrobiło na mnie duże wrażenie, co czytałam kilkukrotnie, co chętnie przeczytałabym jeszcze raz? Wybrałam "Nowohucką telenowelę" Renaty Radłowskiej. Po pierwsze, to mój ulubiony gatunek literacki, czyli reportaż, po drugie, to książka o bardzo polskim miejscu, po trzecie, krótkie historie dobrze czyta się w podróży, po czwarte, realizm magiczny, tak jak i telenowela, narodził się w Ameryce Łacińskiej, a w "Nowohuckiej telenoweli" dużo jest magicznej rzeczywistości. Po piąte wreszcie, książka zaczyna się od najpiękniejszej opowieści o miłości, jaką znam.

Trochę mi było żal zostawiać ją tak daleko od domu, ale mam nadzieję, że trafi w dobre ręce. Można ją czytać od początku, od końca, od środka. Można otworzyć w dowolnym momencie i zachwycić się pięknem czyichś słów albo niezwykle zauważonym szczegółem. Książka czeka na nowego właściciela/właścicielkę w hostelu Arandu. Adres: 15 de Agosto 783, Asunción, Paragwaj.
 
 
P.S. Mój bagaż wcale nie jest lżejszy o książkę. Bartek kupił mi dziś piękną "Mafaldę", na szczęście niedużą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz