sobota, 28 marca 2015

Asunción

Cały dzień włóczyliśmy się po Asunción. Cały czas zastanawiałam się, czy to miasto jest interesująco brzydkie, czy po prostu brzydkie. Stare kamienice, które kiedyś musiały być ładne, zdezelowane autobusy, wszystko podniszczone i w rozsypce. Śmieci na ulicach, obdrapane mury, ubrania z poliestru na targu. Z drugiej strony ludzie z termosami i mate w swoich guampas, dużo graffiti. I ani jednego turysty, ale w sobotni wczesny wieczór centrum jest wymarłe, a w knajpach lodowato, bo wszędzie działa klimatyzacja. Pewnie pochmurna pogoda też nie dodaje miastu uroku.
 
Na koniec okazało się, że najprzyjemniejsza miejscówka znajduje się przed sklepem całodobowym i chyba najlepiej strzeżoną apteką w całym Paragwaju (?). Usiedliśmy wraz z miejscową młodzieżą w witrynie Timberlandu (w zasadzie młodzież w witrynie Crocs) i degustowaliśmy lokalne piwa w puszce. W sumie było miło.


Na koniec najmocniejszy widok. Początkowo myślałam, że to pomnik upamiętniający niewolę Indian, ale okazało się, że nie. To tylko rzeźby przypięte łańcuchami przed sklepem z pamiątkami. Folklor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz