Na spacer po selwie, tak jak trzy lata temu, zabrał nas Bor el Mudo. Bor nie mówi i nie słyszy, ale stara się opowiedzieć bardzo dużo rzeczy. Graliśmy więc w nieustające kalambury, bez informacji zwrotnej i w oparciu o różne kody kulturowe. Mimo to myślę, że dużo udało nam się zrozumieć. Wiedzieliśmy czego nie należy dotykać, a które rośliny można jeść. W miejscach, gdzie ścieżka zarosła, Bor wycinał przejście maczetą. Chociaż wiem, że Bor świetnie zna dżunglę, momentami czułam się dziwnie nie mogąc ustalić, gdzie idziemy (wyprawy z Borem to jednak zawsze pewna niewiadoma), o której wrócimy, itp. No i nie dało się zadać nieśmiertelnego pytania "daleko jeszcze?". Ale i tak nastąpił pewien progres od poprzedniej wyprawy - tym razem Bor nie paradował w plastikowych klapkach. Niestety nie miał też eleganckiej garniturowej kamizelki, w której oprowadzał nas po okolicy trzy lata temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz