niedziela, 2 listopada 2014

Święto Zmarłych w Chenalhó

Dzień Zmarłych spędziliśmy w miejscowości Chenalhó, oddalonej godzinę jazdy z San Cristóbal. Nasza znajoma, Alma, zabrała nas do rodziny Antonii.
Początkowo żałowaliśmy, że nie wybraliśmy słynnych, barwnych obchodów święta w El Romerillo, tylko skromną rodzinną imprezę, ale okazało się, że było warto. Zobaczyliśmy kawałeczek majańskiego życia od środka.
  Na zdjęciu od lewej Humberto (mąż Antonii), B., Antonia, Alma, dwie córki Antonii.
 
Po modlitwie na grobie taty Antonii przenieśliśmy się na patio grobu jej kuzyna. Juan zginął w wypadku, gdy miał 22 lata. Był muzykiem, więc na jego grobie zebrali się koledzy z zespołu i, rozlewając sobie bimber z plastikowego bidonu śpiewali typowe meksykańskie piosenki o utraconej miłości, kobiecie, która porzuciła/zdradziła z przyjacielem/okłamała, trudnym samotnym życiu, tęsknocie, żalu etc. Nawet jeśli mam duży dystans do tego rodzaju muzyki i przekazu, tym razem było wzruszająco. Po koncercie, siedząc cały czas na grobie, zabraliśmy się za jedzenie smażonej świńskiej skóry (el chicharrón) podawanej z majonezem, tartymi warzywami i ostrym sosem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz